Jedzenie mocy – zasady diety przedwyprawowej

Jedzenie mocy – zasady diety przedwyprawowej

Trening to nie wszystko – przed wyprawą warto bliżej przyjrzeć się naszym nawykom żywieniowym.

Przygotowując się do wyprawy górskiej lub trekingu, warto zadbać także o dietę, a o wprowadzeniu zdrowych zamienników powinno się pomyśleć dużo wcześniej – co najmniej miesiąc, a najlepiej dwa, aby przyzwyczaić organizm do zmiany nawyków żywieniowych.

Nie warto eksperymentować na tydzień przed wyprawą (!) i ryzykować jej powodzenie o nieoczekiwane skutki adaptacji do nowej diety, choć dieta w tym przypadku to złe słowo. Chodzi o zdrowsze odpowiedniki spożywanych przez nas pokarmów na co dzień. Najprostszy przykład to wymiana pieczywa białego na ciemne z ziarnami. 

W zimie nie warto dodatkowo się wychładzać zabierz termos z gorącą herbatą lub kawą – jeżeli słodzisz to nie żałuj, przy treningu w górach i nagłym spadku energii może Cię uratować 😉 Jeżeli nie pijesz słodkich napojów, to zamiast cukru warto mieć przy sobie baton pełnoziarnisty, garść orzechów, suszonych owoców – rodzynki, daktyle, morele, banan także w wersji suszonej czy kilka kostek czekolady.

Tak wyposażony w wiedzę i zapasy spożywcze możesz ruszać w góry a nam nie pozostaje nic jak tylko życzyć Ci niezapomnianych wrażeń z wyprawy 😉

Przykład kilkudniowego jadłospisu znajdziecie poniżej w pliku pdf.

Jeżeli nie uda Wam się wprowadzić zmian wcześniej z jakiegoś powodu, warto pamiętać o kilku zasadach które pomogą Wam podczas samej wyprawy.

  • Pamiętaj, że śniadanie jest bardzo ważne ale to to co zjadłeś na kolację będzie miało wpływ i przełoży się na energię podczas trekingu. Warto aby posiłek był wysokoenergetyczny zawierał węglowodany był na bazie makaronu lub ryżu.
  • Wracając do śniadania podobnie – pożywny i wartościowy posiłek na przykład owsianka z owocami (np: banan, daktyle, suszone morele), orzechami, miodem.
  • Nawadnianie !!! W warunkach wiosenno-letnich, przy dodatnich temperaturach na pewno woda, dużo wody – 1,5 litra to minimum. Jeszcze lepiej gdyby był to elektrolit – oprócz tego, że nawodni, uzupełni dodatkowo potreningowe ubytki sodu i potasu. Nie lubisz sztucznych elektrolitów ? Nie ma problemu zrób swój (patrz infografika). 

W zimie nie warto dodatkowo się wychładzać zabierz termos z gorącą herbatą lub kawą jeżeli słodzisz to nie żałuj w górach przy nagłym spadku energii może Cię uratować 😉 jeżeli nie pijesz słodkich napojów to zamiast cukru warto mieć przy sobie baton pełnoziarnisty, garść orzechów, suszonych owoców – rodzynki, daktyle, morele, banan także w wersji suszonej czy kilka kostek czekolady. 

Tak wyposażony w wiedzę i zapasy spożywcze możesz ruszać w góry a nam nie pozostaje nic jak tylko życzyć Ci niezapomnianych wrażeń z wyprawy 😉 

Autor: Tomek Klisz

Autor: Tomek Klisz

Utytułowany zawodnik w biegach. Wielokrotny Mistrz Polski. Zdobywca najwyższych wieżowców świata min. w Dubaju, Nowym Jorku, Singapurze. Trener sportów wytrzymałościowych. Na co dzień pracuje z Klientami, biegaczami i triathlonistami oraz osobami rozpoczynającymi przygodę ze sportem, przygotowując ich do startów.

Jak przygotować się do wyprawy wysokogórskiej?

Jak przygotować się do wyprawy wysokogórskiej?

Myślicie o wyprawie na Kazbek, Lailę, Tetnuldi lub może marzy Wam się wielodniowy trekking na Kaukazie?

Wszystko przed Wami – „wystarczy” odpowiednio się przygotować! Jak to zrobić, postaramy się opisać w poniższym artykule.

Sporty górskie, jako sposób spędzania wolnego czasu, są ostatnimi czasy bardzo popularne. Urlop na łonie natury w niedostępnych, górskich warunkach, pozwala zmierzyć się z samym sobą, sprawdzić odporność fizyczną oraz psychiczną i uciec jednocześnie przed zgiełkiem miast.

Kiedyś, osoby wychodzące w wysokie góry stopniowo zdobywały kolejne punkty wtajemniczenia, szlifując swoją wiedzę i umiejętności praktyczne z kolejnymi, coraz to ambitniej stawianymi sobie celami. Dziś sytuacja nieco się odmieniła. Mamy coraz mniej czasu, a jednocześnie pragniemy przesuwać swoje granice coraz dalej, szukając nowych wyzwań w najodleglejszych zakątkach globu. Świetnie! Szlifujmy jednak formę odpowiednio pod te zamierzenia. Dzięki temu zadbamy o bezpieczeństwo swoje, grupy będziemy mogli w pełni cieszyć się wymarzoną wyprawą.

Korzystanie z usług przewodnickich zdecydowanie zwiększa oczywiście szanse na to, aby planowane przez Was przedsięwzięcie górskie zakończyło się pełnym sukcesem i abyście bezpiecznie wrócili do domu. Nawet najlepszy przewodnik nie wystarczy jednak w sytuacji, w której zabraknie Wam przygotowania kondycyjnegoMy polecamy nasz plan treningowy na 7 tygodni bezpośrednio przed wyprawą!

(zdj. 1) Biegi górskie to nasza ulubiona forma treningu – szczególnie wymagające jesienno-zimowe ultramaratony <3

Wyjazd w góry prosto zza biurka, jeśli nie odbywamy regularnych treningów, nie tylko nie jest dobrym pomysłem ale również szybko może zakończyć się porażką w postaci osłabienia, bólów mięśni, zadyszki czy nawet kontuzji. To właśnie praca, którą wykonacie przed wyprawą, będzie stanowić o tym czy wystarczy wam siły mięśni, wytrzymałości, oraz odporność organizmu w trakcie realizacji kolejnego celu górskiego. Stan fizyczny ma niebagatelny wpływ na psychikę i na odwrót. O ile ciężko jest na nizinach wyćwiczyć odporność psychiki na niedogodności, to na pewno można pracować nad poprawą kondycji fizycznej. Co więcej, ze względu na złożony charakter wysiłku podejmowanego w warunkach wysokogórskich, jeden typ aktywności w trakcie okresu przygotowań np. tylko bieganie, nie wystarczy. Bodźce jakie na nas działają w górach mają bardzo szerokie spektrum i musicie wziąć to pod uwagę przy planowaniu treningu.

Może się tym samym zdarzyć, że np. osoby biegające w ulicznych maratonach, teoretycznie sprawne i wytrzymałe, w górach poddadzą się szybciej niż można by się spodziewać, po ich „miejskich” wynikach.

 

Bieganie to akurat jedna z prostszych aktywności ruchowych, do których ogólnie rzecz ujmując, ciało jest dosyć dobrze przygotowane. W mieście biegamy po płaskim i znanym terenie, bez dodatkowego obciążenia, bez bodźców w postaci zagrożeń typowo górskich, co nie obciąża psychiki. Wiemy, gdzie jest meta, możemy przewidzieć co stanie się za kilka kilometrów. Po zakończeniu biegu możemy wziąć prysznic, zjeść ciepły obiad i zregenerować się w łóżku podczas nieograniczonego snu. Różnica jest diametralna w porównaniu do aktywności górskich. Tam zaskakują nas ryzyka, które podczas codziennego treningu są wyeliminowane niemal do zera: osłabienie związane z wysokością, postępujące zmęczenie, brak odpowiedniej ilości snu, chłód, wilgoć i niedogodności sanitarne.

Jak zatem podejść do tematu udając się na dłuższą górską wyrypę? Trenować takie sporty, które zbliżają nas do charakterystyki gór!

To właśnie praca, którą wykonacie przed wyprawą, będzie stanowić o tym czy wystarczy wam siły mięśni, wytrzymałości, oraz odporność organizmu w trakcie realizacji kolejnego celu górskiego. Co więcej, jeden typ aktywności np. bieganie nie wystarczy, ze względu na złożony charakter wysiłku podejmowanego w warunkach wysokogórskich. 

(zdj. 2) Wyprawa na Tetnuldi (4858 m) – ciężki plecak, elementy techniczne wymagające nie tylko kondycji ale też koncentracji i równe tempo na linie – do tego musicie się przygotować!

Jaki rodzaj treningu będzie odpowiedni?

1. Podbiegi i nierówny teren – treningi interwałowe 

Trening biegowy zdecydowanie powinien stanowić filar przygotowań przedwyprawowych. Nie chodzi jednak o zwykłe „truchtanie po chodniku”. Zamiast płaskich terenów – wybieraj wzniesienia, zamiast podłoża asfaltowego – zróżnicowany grunt leśny, z kamieniami, korzeniami i szyszkami, gdzie przygotujesz aparat ruchowy – stawy i mięśnie do radzenia sobie z nierównym terenem. Organizm będzie adaptował się do zmiennego podłoża, wypracuje tzw. czucie głębokie, przygotuje się do nieoczekiwanych ruchów stawów i pracy mięśni podobnych do tego, co czeka Cię na szlaku. 

Nie jesteśmy osobiście fanami biegania z dodatkowym obciążeniem w postaci ciężkiego plecaka (bo niekorzystnie działa to na kręgosłup, głównie podczas zbiegów), jednakże ciężarki zakładane na staw skokowy mogą stanowić namiastkę ciężkich butów wysokogórskich lub skiturowych oraz urozmaicić trening biegowy. Możecie wykorzystać ciężki plecak ewenutalnie jako alternatywę dla siłowni i np. trenować wykroki, przysiady z obciążeniem w postaci plecaka.

Długie wybiegania na przemian z treningami interwałowymi (w tym podbiegi i zbiegi w terenie), zbudują konieczną siłę i wytrzymałość niezbędną podczas wyprawy górskiej. Idealnie byłoby, jeżeli moglibyście pozwolić sobie na minimum 1 dzień w tygodniu takiego kilkugodzinnego treningu biegowego w górach. Jeśli nie, biegajcie w terenie możliwie naturalnym – lasy, pola, albo chociaż osiedlowa górka, wzniesienia możecie również symulować na maszynach w stylu stepery, bieżnie pochyłe lub korzystając ze schodów.

Pamiętajcie! Niezwykle istotna przy planowaniu odpowiedniego treningu jest wasza aktualna kondycja fizyczna. Jeśli jesteście początkujący tzn. nie jesteście w stanie przebiec 10 km w ciągu 60-70 minut, powinniście rozpocząć treningi wcześniej niż 7 tygodni przed wyprawą i wybrać spokojniejsze rodzaje aktywności – na początek wystarczą długie spacery, marszobiegi i dopiero potem należy stopniowo przechodzić do właściwych obciążeń treningowych.

(zdj.3) Podbiegi można trenować w lesie…
(zdj. 4) … albo na osiedlowych górkach, np. na górce „Kazurce” w Warszawie

2. Trening wydolnościowy

Kolejnym ważnym zagadnieniem jest trening wydolnościowy. Oczywiście bieganie nim jest. Jednak, aby uniknąć monotonii, warto spróbować także innych sportów, bo jak wiadomo czasem do biegania po prostu trudno się przekonać. Doskonała jest jazda na rowerze górskim, jazda na rowerze szosowym również może być przydatna, jednak szukajmy raczej terenu pagórkowatego, tam gdzie wyższe tętno zostanie wymuszone przez podjazdy. Rower w górach jest świetnym rozwiązaniem – nie obciąża tak bardzo nóg jak bieganie, angażuje przy tym sporo stawów i rozwija wydolność a przy tym, może dać też dawkę adrenaliny. Jeżeli macie psa – polecamy długie spacery, wybiegania albo dog trekking w górach.

Jeżeli pogoda nie pozwala na korzystanie z roweru, możemy zawsze przenieść się na basen, halę albo do siłowni. Basen albo maszyny angażujące ciało wielostawowo np. orbitrek są jedną z najlepszych opcji, głównie jeśli nastawiamy się na uprawianie skitouringu.

Jeśli jesteście fanami gier zespołowych to siatkówka, piłka nożna czy koszykówka są też świetnymi opcjami – bieganie za piłką to naturalny trening interwałowy. 

Trenując pod kątem poprawienia wydolności, zmuszamy organizm do pokonywania coraz większych obciążeń, jednocześnie optymalizując zużycie tlenu. Oznacza to, że z biegiem czasu nasze ciało potrzebuje go mniej, spowalniając tętno i zmniejszając tym samym obciążenie układu sercowo-naczyniowego. Pamiętajmy, że do takiego efektu dochodzi się stopniowo, nie da się osiągnąć doskonałych efektów w krótkim czasie. Potrzebne są miesiące dlatego nie odkładajmy przygotowań.

(zdj. 5) Na dog trekking możecie się wybrać np. do Radkowa do naszych przyjaciół z Centrum Łąkowa 1

Najlepszym treningiem przed wyprawą wysokogórską są wielokilometrowe kilkudniowe wędrówki górskie. Idealnie, jeżeli moglibyście przeznaczyć na taki trening 1-2 weekendy w miesiącu. Lekki plecak, około 20-40 km dziennego dystansu i znaczna suma przewyższeń w Beskidach czy Tatrach to idealne warunki treningowe dla osób planujących wyprawy w wyższe góry!

3. Trening siłowy

Czy siła mięśni jest istotna? Owszem tak. Ale nie ta absolutna, jaką jesteśmy wykrzesać w celu pokonania pojedynczego ruchu. Potrzebujemy wytrzymałości mięśni do pokonywania umiarkowanych obciążeń w dłuższym czasie. Powinniśmy jednym słowem poprawiać raczej swoją moc, a nie siłę absolutną. Co to jest ta moc w takim razie? To zdolność do pokonywania oporów w czasie.

Przykład górski – musimy wspiąć się po danej drodze z obciążeniem w postaci plecaka. Wykonujemy szereg dynamicznych ruchów następujących po sobie, a nie wyłącznie jeden powtarzalny.

Dlatego kształtując siłę, zadbajmy o to, żeby ćwiczyć dynamicznie, z mniejszym obciążeniem ale wykonując większą liczbę powtórzeń w seriach (np 20-30), a przerwy między seriami danego ćwiczenia skracać do minimum. Na początku będzie to nam dosłownie dawało w kość jednak z biegiem czasu poprawi się nasza siła. Ćwiczenia jakie możemy polecić to wszelkie wielostawowe, korzystające ze swobodnych ciężarów (hantli), ale również ćwiczenia korzystające z masy własnego ciała jak przysiady, podciągania, pompki, przeskoki nad przeszkodą, symulacje startów z miejsca czy nawet wspięcia na palce, ćwiczące nasze łydki. Ćwiczenia z wolnym ciężarem oaz korzystające z masy naszego ciała wpływają również pozytywnie na koordynację, niezwykle przydatną podczas górskich eskapad. Maszyny, jakie mogą się nam przydać, to między innymi wioślarz, suwnica do pracy nad nogami, wyciąg z drążkiem. Dodatkową zaletą stosowania dużej liczby powtórzeń jest wzmacnianie więzadeł i ścięgien, przygotowując je do długotrwałego wysiłku.

(zdj. 6) „Trening” podczas trekkingu w Tuszetii – być jak Giorgi z Chesho <3

Bardzo istotne jest wzmacnianie mięśni stabilizujących nasze ciało. Nosząc ciężki plecak niezbędne będzie popracowanie nad korpusem, mięśniami brzucha czy tymi które są odpowiedzialne za prostowanie i zginanie kręgosłupa oraz szyi. Dodatkowo przyjrzyjmy się mięśniom odpowiedzialnym za stabilizacje newralgicznych stawów jak skokowy oraz kolanowy. Wszelkie wykroki, przysiady, ćwiczenia na jednej nogi, zmiany obciążenia kończyn poprawiają stabilność. Pamiętajmy jednak aby ćwiczenia wykonywać poprawnie, technika zapewni nam bezpieczeństwo przed kontuzjami. Aby podnieść poziom, spróbujmy wykonywać ćwiczenia na miękkim podłożu, najpierw na macie, później materacu a w miarę wytrenowania przykładowo na piłce bosu.

Jak często trenować?

Jak często trenować? Można by rzec jak najczęściej, jednak musimy dać organizmowi czas na regenerację. Nawet raz w tygodniu poprawi nasze osiągi, jednak aby zająć się kompleksowo naszym ciałem powinniśmy przeprowadzać minimum trzy treningi w tygodniu, skupiając się na różnych aspektach rozwoju. 

Pamiętajmy, że nasza kondycja fizyczna będzie miała niebagatelny wpływ na stan psychiczny podczas trudnych warunków czy podbramkowych sytuacji. Skrajne zmęczenie pcha nas do podejmowania błędnych decyzji i może narazić na kontuzje.

Plan treningowy

W internecie znajdziecie wiele planów treningowych w zależności od stopnia wytrenowania i czasu, jakim dysponujecie. Najlepiej jednak skorzystać z porady profesjonalnego trenera jak nasz przyjaciel Tomasz Klisz lub trenerzy z Formy na Szczyt. My zalecamy rozpoczęcie treningów na minimum 7 tygodni przed planowaną wyprawą przy założeniu, że jesteście w ogólnie dobrej kondycji fizycznej tzn. że przynajmniej 2 razy w tygodniu zajmujecie się jakąś formą aktywności fizycznej jak bieganie, rower czy piłka nożna.

Ogólne zasady treningu przed wyprawą wysokogórską:

  • w tygodniu wykonuj: 3 treningi kondycyjne (+interwały) oraz 1-2 treningi siłowe;
  • poniedziałek i niedziela to dni restu (lub inne ale stałe w zależności od waszego grafiku w pracy);
  • czas trwania treningu w dni robocze to 60 – 90 minut, soboty to natomiast dzień długiego wybiegania lub treningu wytrzymałościowego trwającego minimum 3 godziny;
  • każdy trening rozpoczynacie 10-15 minutową rozgrzewką;
  • staraj się spędzać weekendy w górach na wielogodzinnych wędrówkach z lekkim plecakiem ale z dużymi dziennymi dystansami, idealnie jeżeli możesz przeznaczyć na taki trening 1-2 weekendy w miesiącu;
  • po każdym treningu rolujecie mięśnie nóg oraz dół pleców rollerem, a jak macie możliwość to korzystacie z masażu;
  • starajcie się trenować we wszystkich zakresach tętna i uważacie na przetrenowanie;
  • po zakończeniu treningu w ramach planu przygotowań musicie mieć co najmniej 2 dni dodatkowego restu przed właściwą wyprawą!!!

Pamiętajcie, że najlepszym sposobem na bezpieczne uprawianie sportu jest nie tylko posiadanie odpowiedniego sprzętu jak np. buty biegowe, ale również właściwie technicznie wykonywanie ćwiczeń najlepiej pod okiem trenera oraz aktualna wiedza na temat swojego stanu zdrowia, czyli konsultacje lekarskie.

Warto również zadbać o odpowiednią dietę – o tym w kolejnym wpisie od naszego przyjaciela Tomka Klisza. Tomek układa plany treningowe oraz pomaga w bezpośrednim przygotowaniu biegowym do startów w biegach górskich, maratonach i biegach ulicznych. Prowadzi także triathlonistów. 

Autor: Michał Mastalski

Autor: Michał Mastalski

Góry to miejsce gdzie czuje się najlepiej, urodzony w Beskidach, wychowany w Tatrach, ukończył wychowanie fizyczne i wytrwał w wyuczonym zawodzie kilka lat. Certyfikowany instruktor narciarski i nie tylko. Dobrze orientuje się w nowinkach sprzętowych. Niegdyś zapalony miłośnik ciężkiego offroadu na motocyklu oraz samochodem, dziś częściej korzysta z tych form do odkrywania nowych miejsc a adrenaliny szuka na nartach, rowerach albo w wysokich górach.

Więcej w zakładce O NAS

Czy marki outdoorowe są eko? Kilka słów o etyce outdooru.

Czy marki outdoorowe są eko? Kilka słów o etyce outdooru.

Co to znaczy być eko w świecie marek outdoorowych?

Wszyscy kochamy spędzać czas aktywnie w górach i chcielibyśmy, aby dzika przyroda pozostała dla nas jak najdłużej dostępna w niezmienionej ręką ludzką postaci. Wspinając się na Kazbek czy na trekkingu w Swanetii potrzebujecie specjalistycznej odzieży czy sprzętu. Jakie są Wasze ulubione marki – Quechua, Arc’teryx, The North Face, a może Vaude? Ale czy zastanawialiście się kiedyś, czy te produkty chronią dzikie miejsca, do których umożliwiają nam dostęp i cieszenie się nimi? Czy firmy wytwarzające sprzęt i odzież outdoorową robią coś, aby zminimalizować negatywny wpływ na środowisko naturalne?

Mamy dla Was dobrą wiadomość: coraz częściej odpowiedź na tak postawione pytanie brzmi: TAK!

Zwiększyła się znacznie liczba proekologicznych standardów i certyfikatów produkcji w branży outdoorowej, takich jak chociażby system bluesign®, oraz firm, wśród których przoduje Patagonia, podejmujących działania na rzecz zwiększenia świadomości pro-ekologicznej wśród konsumentów.

Jest kilka obszarów, w których marki podejmują działania na rzecz ochrony środowiska naturalnego:

  • dbanie o dobrostan zwierząt,
  • wykorzystanie materiałów organicznych oraz pochodzących z recyklingu,
  • jakość, trwałość i łatwość naprawy produktu, jak również polityka zwrotów i napraw producenta,
  • promocja świadomości ekologicznej i zrównoważonego stylu życia,
  • wspieranie organizacji NGO działających na rzecz zrównoważonego rozwoju.

Chcielibyśmy przybliżyć Wam nieco ten temat, dlatego poniżej kilka słów o tym, na co warto zwrócić uwagę przy zakupach sprzętu i odzieży outdoorowej, oraz które marki outdoorowe podejmują realne wysiłki na rzecz ochrony środowiska naturalnego. [ekologiczne marki outdoorowe]

Zapewnienie dobrostanu zwierząt

Puch a dbanie o dobrostan zwierząt – RDS i GTDS

Produkty puchowe, jak kurtki czy śpiwory posiada właściwie każdy entuzjasta górskich aktywności, szczególnie jeżeli należy do wyznawców pakowania się „na lekko”. Niestety, puch często pozyskiwany jest w sposób nieetyczny – ptaki trzymane są w klatkach, skubane na żywo i zmuszane do jedzenia. Dlatego powstały standardy, jak RDS (ang. Responsible Down Standard) czy GTDS (ang. Global Traceable Down Standard). Zgodnie z zasadami certyfikacji zabronione jest m.in. skubanie żywych zwierząt, karmienie z użyciem siły, jak również zapewnione są odpowiednie warunki chowu dla ptaków przez ich całe życie.

Coraz więcej firm stosuje RDS czy GTDS przy wyborze dostawców dla puchu wykorzystywanego w ich produktach, spośród popularnych marek dostępnych również w Polsce, standard ten stosują: Patagonia, Mountain Hardware i The North Face. Więcej na temat porównania obu standardów możecie przeczytać na stronie The Wire Cutter.

Linia produktów PrimaLoft® Bio™ oraz wykorzystanie PCR

Dla tych, którzy chcieliby całkowicie wyeliminować produkty pochodzenia zwierzęcego, PrimaLoft jest doskonałą, zrównoważoną alternatywą dla puchu. PrimaLoft to wysokowydajna syntetyczna ocieplina o parametrach rozprężalności, oddychalności i stosunku wagi do dostarczanego ciepła zbliżonych do tych, jakie posiada puch naturalny.

PrimaLoft dostępny jest w wersjach Bio oraz P.U.R.E, a każda z nich promuje zrównoważony rozwój dzięki wykorzystaniu materiałów pochodzących z recyklingu (min. 50% wypełnienia pochodzi z tzw. PCR czyli z ang. post-consumer recycled content).

Najbardziej proekologiczna PrimaLoft Bio wykonana jest aż w 100% z materiałów pochodzących z recyklingu, a producent deklaruje praktycznie całkowitą bio-degradowalność produktu w ciągu około 2 lat – to oczywiście nie to samo co żywotność produktu ;).

Nic dziwnego, że PrimaLoft Bio powstała w kooperacji z Patagonią – ocieplinę możecie znaleźć np. w linii produktów Patagonia Nano Puff®. Poza Patagonią PrimaLoft Bio stosowany jest w produktach takich marek, jak: Jack Wolfskin, Helly Hansen czy Norrona. Pełną listę marek znajdziecie na stronie PrimaLoft.

Standard dla produktów wełnianych/ merino czyli RWS 

Podobnie jak RDS w przypadku puchu, standard RWS (ang. Responsible Wool Standard) ma na celu dbanie nie tylko o owce, z których pozyskiwana jest wełna, ale także o tereny, na których się je wypasa.

Pociąga to za sobą konieczność zapewnienia tzw. 5 Wolności Dobrostanu Zwierząt (wolność od głodu / pragnienia, dyskomfortu psychicznego, obrażeń / chorób/ bólu, stresu / strachu i wolności do wyrażania naturalnego zachowania), a także odpowiedzialnych i postępowych metod hodowli chroniących różnorodność biologiczną.

Wiele firm outdoorowych przyjęło Responsible Wool Standard, w tym oczywiście Patagonia, a z innych np. Kathmandu, Vaude i REI. Inne firmy jak np. Salewa korzystają z wełny recyklingowej, np. Salewa Sarner.

Materiały organiczne oraz pochodzące z recyklingu

Kolejny sposób, w jaki przemysł odzieżowy może ograniczyć negatywny wpływ na środowisko to stosowanie organicznych materiałów (organiczna bawełna, konopie, babmbus, jedwab, wełna) albo pochodzących z recyklingu (najczęściej jest to rPET czyli poliester z recyklingu butelek PET). Wielu producentów outdoorowych posiada w swojej ofercie właśnie takie produkty, jak np. plecaki z rPET od RE-KANKEN FJALLRAVEN , chusty wielofunkcyjne BUFF Inifity, głośna była także kampania wokół adidas parley kolekcji butów i odzieży z odpadów morskich. [ekologiczne marki outdoorowe]

O ile jednak stosowanie organicznych materiałów ma sens, chociażby ze względu na ich bio-degradowalność (tak – możecie wrzucić swoje stare koszulki z organicznej bawełny np. do kompostownika), o tyle wykorzystanie materiałów z recyklingu bywa już bardziej dyskusyjne. No bo jednak śmieć (butelka PET) zamienia się w kolejny śmieć (buty, koszulka etc.), co prawda ładny i obrandowany ale jednak nie do końca stojacy w zgodzie z ideą ograniczania negatywnego wpływu na środowisko.

Bawełna organiczna (ale też len, konopie, wełna, bambus czy jedwab)

W przeciwieństwie do zaawansowanych praktyk hodowli wymaganych dla uzyskania certyfikacji RWS (patrz wyżej), „ekologiczność” wykorzystania bawełny organicznej to przede wszystkim sposoby uprawy minimalizujące negatywny wpływ na środowisko. Oznacza to ograniczenia m.in. w zastosowaniu chemikaliów (np. pestycydów i herbicydów) i emisji dwutlenku węgla, a także promocję czystej, zdrowej gleby, oszczędzania wody i energii oraz różnorodności biologicznej dzięki wdrożeniu najlepszych praktyk rolnictwa ekologicznego. Ma to sens, szczególnie jeżeli weźmie się pod uwagę, że wielkość światowego areału bawełny znajduje się na 3 miejscu po uprawach zbóż i soi. Niestety obecnie jedynie 1% wszystkich upraw bawełny stanowi bawełna organiczna.

Na rynku odzieży outdoorowej coraz większa liczba producentów wykorzystuje bawełnę organiczną w swoich produktach np.: Patagonia, Salewa, La Sportiva, Black Diamond i The North Face, żeby wymienić tylko kilka. Informację o składzie produktu znajdziecie każdorazowo oczywiście na metce 🙂 Łatwo znaleźć produkty uszyte z bawełny organicznej także w popularnych sklepach outdoorowych online np. https://8a.pl/bawelna-organiczna

Poza bawełną organiczną jako ekologiczne określa się również produkty wytwarzane przy wykorzystaniu innych naturalnych włókien, jak len, konopie, bambus, wełna czy jedwab. Dzięki naturalnym włóknom, z których powstają, są to produkty całkowicie biodegradowalne. Starą koszulką możecie zasilić np. domowy kompostownik, albo wykorzystać skrawki pociętej koszulki w doniczkach.

Poliester z recyklingu (rPET)

Poliester z recyklingu to materiał pochodzący z przetworzenia plastikowych butelek PET. I choć jest to kolejny sposób kreatywnego podejścia do „zrównoważonego marketingu”, to jednak nie do końca o to w tym wszystkim powinno chodzić. Jak wspomnieliśmy wcześniej przetworzenie śmieci na rPET nie powoduje, że takie śmieci znikają, zostają przekształcone na sposób użytkowy w produkt, który jednak nie jest biodegradowalny. Każde kolejne „odnowienie” czy „zrecyklingowanie” takiego produktu będzie mniej efektywne, czyli śmieć wyprodukuje kolejny śmieć. Co wiecej, w procesie recyklingu wykorzystuje się dużą ilość chemikaliów np. odbarwiajacych butelki PET. [ekologiczne marki outdoorowe]

Niemniej jednak stanowi jakiś pomysł na zagospodarowanie śmieci, które już zostały wytworzone. Szczególnie, jeżeli weźmie się pod uwagę fakt, że odzież outdoorowa to w znacznej części produkty z poliestru. Dlatego poza wymienionymi już wyżej producentami wykorzystującymi rPET w swoich produktach, jak Buff, PrimaLoft, adidas, Fjallraven, ogromna większość pozostałych marek również z niego korzysta. Co więcej często marki deklarują konkretne cele na włączenie tego rodzaju poliestru do swojej oferty, np. Patagonia deklaruje, że w 2020 roku 80% produktów poliestrowych będzie na bazie rPET. 

Jakość jest zdecydowanie eko!

Kolejnym sposobem na ograniczenie nadmiernej produkcji odzieżowych śmieci jest zakup produktów wykonanych z trwałych, jakościowych materiałów.

Inwestycja w jakość stanowi jeden z fundamentów zrównoważonego podejścia do zakupów odzieży outdoorowej. Co jednak JAKOŚĆ oznacza w outdoorze?

  • #LIFETIME – będziecie w stanie się cieszyć produktem zdecydowanie dłużej, niż 1-3 sezony. Niektóre marki deklarują wręcz, że ich produkty są typu #lifetime, czyli na całe życie (przewidziane dla produktu) np. Arc’teryx, Vaude – specjalna linia produktów Green Shape;
  • MNIEJ PRANIA – będziecie mogli zdecydowanie rzadziej robić pranie, co oznacza mniejsze zanieczyszczanie wód mikrowłóknami syntetycznymi (w tym zakresie pomaga również korzystanie ze specjalnych worków do prania syntetyków Guppyfriend), jak również mniejsze naturalne zużycie materiału w praniu. Dodatkowo niektóre materiały jak np. wełna merino, produkty z dodatkiem srebra (np. Polygiene®), wymagają znacznie rzadszego prania od syntetycznych alternatyw. Dobrą kampanię w tym zakresie prowadzi pod nazwą #teesforgood Icebreaker.
  • NAJLEPSZY SERWIS – będziecie w stanie łatwo naprawić posiadane jakościowe produkty, dzięki np. zestawom naprawczym dołączonym przez producenta, czytelnej instrukcji użytkowania i naprawy (lub serwisom takim jak np. ifixit), dostępności produktów pielęgnacyjnych przedłużających życie waszego jakościowego produktu, łatwej polityce naprawy i zbiórki zużytej odzieży oferowanej przez producenta (np. Salewa, Vaude, Patagonia, Arc’teryx);
  • ŁATWĄ ODSPRZEDAŻ/ WYMIANĘ – będziecie również w stanie (dzięki dobrej jakości produktu), łatwiej sprzedać produkt na rynku wtórnym i odzyskać część waszej pierwotnej inwestycji lub skorzystać z coraz popularniejszych lokalnych giełd wymiany. Rynek wtórny tworzą nie tylko sami konsumenci, ale również producenci oferujący produkty używane, czy też uszyte w ramach tzw. upcyklingu, czyli ze skrawek. Przykładami są The North Face Renewed czy Patagonia Worn Wear.

OK, wszystko pięknie ale które marki outdoorowe wybrać?

Dobre pytanie, w szczególności, że pewnie macie swoje ulubione marki, ulubione sklepy i dysponujecie określonym budżetem. W wielu mniejszych krajach, w tym w Gruzji, decyzje zakupowe sterowane są także poprzez dostępność dystrybutorów danej marki. Na rynku gruzińskim w sklepach dominują produkty marki The North Face – producenta znajdującego się w tzw. mainstreamie marek outdoorowych – tanich, dostępnych… i niestety również średnio ekologicznych.  ekologiczne marki outdoorowe

Istnieją organizacje, które oceniają na ile zrównoważona jest polityka firm na rynku outdoorowym, jedną z nich jest RANK A BRAND/ GOOD ON YOU  Organizacja stworzyła system oceny producentów m.in. na rynku outdoorowym według 3 kategorii: zarządzania ludźmi w procesie produkcji, troski o środowisko oraz troski o dobrostan zwierząt. Weryfikowane są konkretne działania podejmowane przez producentów, zgodność deklaracji na poziomie marketingowym z końcowym efektem. Poniżej prezentujemy skrócony ranking.

Ranking wybranych marek outdoorowych wg zrównoważonego podejścia do zarządzania produkcją:

1. Vaude/ Patagonia/ Jack Wolfskin – ocena 4/5

2. The North Face / Columbia – ocena 3/5

3. Arc’teryx / Mammut – ocena 2/5

(RANK A BRAND: stan na kwiecień 2020)

Oczywiście należy zaznaczyć, że oceny dotyczą jedynie części rynku outdoorowego i niektóre popularne marki nie zostały w ogóle objęte w serwisie Rank a Brand np. Salewa, Berghaus, La Sportiva. 

[ekologiczne marki outdoorowe]

Autorka: Maja Lindner

Autorka: Maja Lindner

Gruzińska przewodniczka kulturowa i górska – członkini Gruzińskiego Stowarzyszenia Przewodników (SAGA). Rezydentka Gruzji, dzieli swoje życie pomiędzy Tbilisi i Gudauri. Przewodniczka beskidzka po zdanych egzaminach wewnętrznych. Z wykształcenia ekonometryk i muzyk w klasie wiolonczeli. Przez ostatnie 7 lat pracowała dla największych międzynarodowych korporacji, jak: Discovery Communications, Fox International Channels, Dentsu Aegis Networks czy w końcu też Telewizji Polskiej. Alpinistka, członkini KW Warszawa oraz Alpenverein. Właścicielka agencji 7 Senses Travel.

Więcej w sekcji O NAS.

4-tysięczniki Kaukazu – Tetnuldi, Laila, Shahdag, Bazarduzu

4-tysięczniki Kaukazu – Tetnuldi, Laila, Shahdag, Bazarduzu

autor: Maja Lindner

TETNULDI (4858 m n.p.m.) – PIRAMIDA SWANETII

Tetnuldi to jeden z kaukaskich 4-tysięczników i jeden z symboli górskiego regionu Swanetia. Odnoszą się do niego lokalne legendy, jak i bardziej współczesne pieśni folkowe. „Kocham miejsce, w którym się urodziłem (gruz. miqvars sadac davibade)…”, ponieważ są tam tak piękne szczyty, jak Uszba, Szchara i Tetnuldi…

O ile Szchara to najwyższy szczyt Gruzji, górujący ponad kompleksem wiosek Uszguli na wysokości ok 5201 m n.p.m., z kolei Uszba o dwu-wierzchołkowm „rogatym” szczycie nosi miano „Matterhornu Kaukazu”, to Tetnuldi przede wszystkim zachwyca wyraźnym kształtem piramidy. Położona między wioskami Zhabeshi i Adishi stanowi ambitny cel dla wielu amatorów alpinizmu.

Droga normalna, czyli najłatwiejsza, to ta prowadząca południowo-zachodnią granią. Na skali rosyjskiej wycenia się ją na 2B, czyli o „oczko” wyżej od chociażby popularnego Kazbeku. Lodowo-śnieżna grań Tetnuldi zachwyca i przeraża jednocześnie – ekspozycja, wiszące seraki i miejsca, gdzie na „ścieżce” ledwie mieszczą się dwie stopy – to wyzwanie zapewne nie dla każdego. Dla tych jednak, którzy odważą się stanąć na szczycie nagrodą będą widoki – mityczna ściana Bezengi, Gestoła (4860 m n.p.m.), Pik Jesenina (4346 m n.p.m.), Lyalver (4355 m n.p.m.) z jednej strony, a z drugiej Katyn-Tau (4979 m n.p.m.), Szota Rustaveli (4860 m n.p.m.), czy jeden z kaukaskich 5-tysięczników szczyt Dżangi – wierzchołek główny (5074 m n.p.m.). Wrażenie robią również olbrzymie lodowce – Tsanner (jeden z większych na Kaukazie) czy Adiszi.

Odkąd powstała droga do ośrodka narciarskiego Tetnuldi, dużo łatwiej dotrzeć do podnóża góry samochodem, dzięki czemu większość wypraw rozpoczyna akcję górską na wysokości około 3000 m n.p.m. Droga wiedzie początkowo ścieżką trekkingową wśród traw, a dopiero po około 40 minutach zaczyna się wspinać dosyć kruchym kuluarem.

Tetnuldi atakuje się niosąc ciężki plecak, dlatego szczególnie należy uważać na tym podejściu. Raz, że tempo ogranicza waga plecaka, dwa że idąc w grupie chcąc nie chcąc zrzucamy kamienie na tych, znajdujących się na ścieżce poniżej nas. Warto więc założyć kask i iść w dosyć zwartej grupie, nie rozciągając się na szlaku. Kuluar po około godzinnym podejściu doprowadzi Was do jednej z odnóg lodowca Tsanner, którego prawym brzegiem, klucząc nieznacznie pomiędzy szczelinami dotrzecie do miejsca obozu na wysokości 3700 m n.p.m. Miejsce na obóz jest idealne, bo namioty stawia się na kamieniach, nie na śniegu. I ciepło, i sucho.

Na lodowcu poniżej obozu, jak i na dalszej drodze należy oczywiście działać zgodnie z zasadami poruszania się po lodowcach. Wejście na szczyt to droga wymagająca posiadania odpowiedniego doświadczenia górskiego, szczególnie obycia z ekspozycją, sprawnego wykonywania operacji sprzętowych, jak również używania raków i czekana także na lodowych odcinkach drogi. Przy niekorzystnych warunkach konieczne mogą okazać się zjazdy. Istnieje kilka wariantów podejścia do obozu na 3700 m n.p.m., w zależności w który kuluar prowadzący na lodowiec się wejdzie. Lepiej wejść wcześniej i dalszą część drogi przejść lodowcem, niż przedłużać drogą w kruchym, skalnym terenie. Powyżej obozu zobaczycie ścianę Tetnuldi i wypiętrzony na jej zboczach lodowiec.

Lodowiec Tsanner, jak większość lodowców Kaukazu, odznacza się znaczną dynamiką, stąd droga w części lodowcowej może mieć różny przebieg w kolejnych latach. Dla przykładu – w 2016 roku część lodowca powyżej obozu obsunęła się, a w 2018 roku zdarzały się lawiny aż do września na podejściu pod tzw. „poduszkę” (wys. około 3900 m n.p.m. tuż przed wejściem na grań).

Ścieżka powyżej obozu na 3700 m n.p.m. prowadzi najpierw lewą stroną lodowca, gdzie trzeba przekroczyć szczelinę brzeżną, aby dalej wspiąć się lodową ścianką na poprzecinaną szczelinami górną część lodowca tuż poniżej grani. Dalej na prawo w kierunku wspomnianej „poduszki”, gdzie możliwe jest rozbicie dodatkowego obozu (niestety już tylko na śniegu). Wyżej droga wchodzi na grań, którą osiąga się szczyt po około 2 godzinach wspinaczki. Przygotujcie się na możliwy silny wiatr i mocną pracę rakami.

Ile potrzebujecie czasu, aby z obozu na 3700 m n.p.m. wejść na szczyt i z powrotem?

Około 7-10 godzin – w zależności od tempa i stopnia aklimatyzacji. Wyprawę na Tetnuldi należy planować na około 7 dni: 1 – dzień transferowy z lotniska, 2 – dzień aklimatyzacji po locie (najlepiej przejść się gdzieś w okolicach Mestii np. nad jezioro Koruldi), 3 – dzień podejścia do obozu pod Tetnuldi, 4 – dzień aklimatyzacji, 5 – dzień szczytowy, 6 – dzień zapasowy/ zejście z gór, 7 – powrót na lotnisko. To oczywiście przy założeniu, że jesteście przygotowani do wyprawy  (kondycyjnie, sprzętowo i posiadacie odpowiednie umiejętności do posługiwania się posiadanym sprzętem) oraz, jak wiadomo, że pogoda i góra będą dla Was łaskawe.

Tetnuldi to jeden z moich ulubionych 4-tysięczników Kaukazu, bo nie jest łatwa i daje satysfakcję. Osobiście pierwszy raz na szczycie byłam w 2013 roku, wtedy góra miała też również inny, niż obecnie charakter. Na pewno będę na nią wracać jeszcze nie raz.

Wyprawa na Tetnuldi (4858 m n.p.m.) – Lodowo-śnieżna grań

Szczyt Tetnuldi czyli Białej Królowej położony jest w głównym paśmie Wielkiego Kaukazu. Roztacza się z niego niesamowity widok na Uszbę, Elbrus oraz szczyty ściany Bezengi. Charakterystyczny, stożkowaty kształt odróżnia go od otaczających wierzchołków. Góra jest jakby dopełnieniem położonej obok Gestoli oraz innej, prawdziwej “kaukaskiej wiedźmy” Uszby, o czym zresztą mówi lokalna swańska legenda… 

Na wyprawę zapraszamy osoby, które szukają kolejnego po Kazbeku wyzwaniu na Kaukazie lub te, których interesują mniej komercyjne 4-tysięczne kaukaskie szczyty. 

Autorka: Maja Lindner

Autorka: Maja Lindner

Gruzińska przewodniczka kulturowa i górska – członkini Gruzińskiego Stowarzyszenia Przewodników (SAGA). Rezydentka Gruzji, dzieli swoje życie pomiędzy Tbilisi i Gudauri. Przewodniczka beskidzka po zdanych egzaminach wewnętrznych. Z wykształcenia ekonometryk i muzyk w klasie wiolonczeli. Przez ostatnie 7 lat pracowała dla największych międzynarodowych korporacji, jak: Discovery Communications, Fox International Channels, Dentsu Aegis Networks czy w końcu też Telewizji Polskiej. Alpinistka, członkini KW Warszawa oraz Alpenverein. Właścicielka agencji 7 Senses Travel.

Więcej w sekcji O NAS.

O tym, jak wyremontowaliśmy chatkę pod Lailą (4008 m)

O tym, jak wyremontowaliśmy chatkę pod Lailą (4008 m)

Byliście już na Laili? Jeżeli nie, zapraszamy na kolejne wyprawy z nami, jeżeli tak, to na pewno pamiętacie te 900 metrów przewyższenia, które trzeba pokonać już pierwszego dnia 😉

Z wioski Zhumari znajdującej się na wysokości około 1300 m n.p.m. w ciągu mniej więcej 2 godzin dochodzi się do Leszniry na 2200 m n.p.m.

Lesznira to od wielu lat miejsce, w którym pasterze mają swoje sezonowe, letnie siedziby. Chatki pasterskie, bo o nich mowa, to zupełnie standardowe drewniane domki, bez okien, z kozą w środku do ogrzewania, docieplone workami na gruz i z dachem zbitym z desek. To tyle w kwestii techniki budowlanej.

Do niedawna chatki te były tylko dwie, położone nieznacznie powyżej miejsca, w którym szlak wchodzi na polanę, za drogowskazami. To tutaj następuje rozgałęzienie szlaków – jeden z drogowskazów pokazuje dalszy przebieg drogi na Lailę, drugi natomiast inną, tą prowadzącą w kierunku lodowej jaskini Karst.

Dwa lata temu na Lesznirze pojawił się trzeci domek, o zupełnie odmiennym przeznaczeniu, bo turystycznym. To nieczęste zjawisko na szlakach Swanetii. W okolicach Mestii poza CloudbaseHut – chatką w drodze do Jeziora Koruldi, wybudowaną przez Nikę i Laszę na ziemi należącej do ich rodziny, oraz komercyjnymi „cafe” położonymi w różnych punktach najbardziej popularnych tras trekkingowych, nie istnieje żadna infrastruktura „turystyczna”. Stąd wyjątkowość szlaku na Lailę. Domek powstał dzięki wspólnemu wysiłkowi przyjaciół rodziny Giorgiego Qaldani.

(zdj.1) Chatka turystyczna znajdująca się w drodze na Lailę na wysokości 2200 m n.p.m.

Niektórzy z Was Giorgiego mieli okazję poznać w trakcie naszych wypraw, innym wspomnę tylko że to człowiek – instytucja, przewodnik górski i głowa klanu zamieszkałego w wiosce Zhumari. Klan ten jest mi osobiście bardzo bliski. Na ile bliski o tym może świadczyć chociażby prezent, który otrzymałam na szczycie Laili w roku ubiegłym. Nóż z wygrawerowaną rodową wieżą i moim imieniem 🙂

 

(zdj.2)  Nóż wygrawerowany przez wujka z napisem „maia” i rodową wieżą

Chatka.

Kilka słów o samej chatce. Może się w niej pomieścić 8-10 osób, na prostych drewnianych piętrowych łózkach, bez materacy oczywiście. W środku znajduje się koza, stół, kilka stołków, półki na produkty spożywcze. Faktycznie, czasem ktoś zostawi kartusze z gazem, czasem makaron, czasem nawet kawę czy cukier.

(zdj.3)  Wnętrze chatki

Chatka była super, ale na ciepłe letnie noce. W innych, niż letnie, miesiącach bywało w niej zimno. Stwierdziliśmy, że musimy to zmienić. I tak powstał pomysł remontu i docieplenia chatki przed zimą. W któryś z pięknych październikowych dni wybraliśmy się więc w składzie: Maja, Michał i Giorgi do Leszniry.

Zadanie zrobienia sensownego schronienia z kilku narzuconych na siebie bali, ze szczelinami w ścianach mogącymi pomieścić pięść, nie było łatwe. Poradziliśmy sobie jednak z pomocą dodatkowego drewna, kilogramów gwoździ, kilku puszek pianki, arkuszy blachy. Dzięki temu chatka zyskała na szczelności i nawet śniegi i wiatry nie powinny być w stanie zepsuć wypoczynku. Oczywiście, nadal niezbędny jest śpiwór ale w tym momencie mamy ten komfort, że nie zostaniemy zwiani z pryczy podczas snu. Dodatkowo, przed sezonem zimowym zapewniliśmy drewno na opał no i oczywiście piec wolno stojący – kozę, na której można przygotowywać obozowe posiłki. Sprawdziliśmy czy się da i wychodzą genialnie!

Integracja w drewnianym schronieniu, do którego trzeba się zimą dokopać przez zaspy, zapalić ogień, przygotować posłanie na jednej z 8 pryczy to jest ten klimat, którego oczekuje tradycyjny turysta. Jednocześnie z chatki nadal korzystać będą pasterze, co zdecydowanie zwiększy jej użytkowanie w sezonie. Nie możemy się już doczekać kiedy, w większym gronie, sprawdzimy jak się nocuje podczas zimowych skiturów. W przyszłym sezonie letnim podczas wypraw na Lailę oraz trawersując Pasmo Swaneckie, również będziemy korzystać z noclegu w chatce. Zapraszamy!

AKTUALIZACJA

Niestety wczesną zimą 2022 roku chatka została całkowicie zburzona przez masywną lawinę. Nie jest możliwe już korzystanie z noclegu w tym miejscu.

(zdj.4) Docieplona i gotowa na zimę – zapraszamy na skiturowe wejście na Lailę już w kwietniu!

Sezon zimowy pod Lailą 

Himalaistki na Kazbeku: Anka Czerwińska i Krystyna Palmowska

Himalaistki na Kazbeku: Anka Czerwińska i Krystyna Palmowska

autor: Maja Lindner

Anka Czerwińska i Krystyna Palmowska przyjechały do nas zdobyć gruziński Kazbek (5054 m n.p.m.)!

 

We wrześniu 2019 roku gościliśmy na Kaukazie dwie niezwykłe himalaistki – Ankę Czerwińską i Krystynę Palmowską. Niegdysiejsze partnerki wspinaczkowe, na Kaukazie spotkały się po raz pierwszy w górach od 30 lat.

Warto przypomnieć ich wspólną historię:

  • 1977 – Północna Ściana Matterhornu (4478 m), pierwsze kobiece wejście z Wandą Rutkiewicz;
  • 1979 – Rakaposhi (7788 m), pierwsze kobiece wejście, nową drogą;
  • 1980 – wyprawa na Kanczendzongę;
  • 1982  udział w polskiej kobiecej wyprawie na K2, dotarły do wysokości 7000 m na Żebrze Abruzzi;
  • 1983 – wyprawa na Broad Peak jedynie w dwuosobowym kobiecym zespole, Anna Czerwińska przedwierzchołek Broad Peak: Rocky Summit (8028 m), Krystyna Palmowska stanęła na szczycie Broad Peak (8051 m) jako pierwsza kobieta w historii;
  • 1984 – udział w wyprawie na K2. Z powodu huraganowych wiatrów uczestniczki dotarły tylko do wysokości 7350 m;
  • 1985 – Nanga Parbat (8126 m), w zespole kobiecym z Wandą Rutkiewicz;
  • 1986 – dotarcie na K2 do wysokości ok. 8200 m, nową drogą do Magic Line, z Januszem Majerem, podczas tej wyprawy na górze zginęło 13 innych wspinaczy…

Krystyna Palmowska o tej ostatniej ich wspólnej wyprawie mówi: „Ta wyprawa odcisnęła na mnie swoje piętno. Anna jakoś się po tym wszystkim podniosła i działała dalej, zresztą z bardzo dobrymi rezultatami. Mój zapał osłabł.” 

Na Kaukaz przyjechały znów tylko we dwie – ich głównym celem było zdobycie Kazbeku (5054 m) drogą klasyczną od strony gruzińskiej.  

Przywitaliśmy obie Panie w Tbilisi, na placu Wolności. Na miejscu okazało się, że Pani Ania zabrała ze sobą swojego „żółtego potwora” czyli 100-litrową torbę the North Face … pokłosie ekspedycji himalajskich 🙂 Na szczęście Dato, nasz kierowca i przewodnik, to były zapaśnik, więc bez problemu wrzucił „potwora” do samochodu i wkrótce siedzieliśmy już wszyscy razem w mieszkaniu mojej przyjaciółki, gruzińskiej feministki – Maiko Chitaia. Otworzyliśmy saperavi, no a potem opowieści posypały się jedna po drugiej. Wkrótce okazało się też, że nowa historia pisze się już sama, w małym apartamencie w dzielnicy Sololaki w Tbilisi i dalej na Kazbeku…   

Uczestnicy wyprawy: Anna Czerwińska, Krystyna Palmowska, Anna Szloser, Łukasz Ważny, Karolina Sadowska. Lider: Maja Lindner. Przewodnik lokalny: Alex Nadibaidze.

W akcji szczytowej wzięli udział i stanęli na szczycie: Krystyna Palmowska, Anna Szloser oraz Łukasz Ważny.

„Pani Ania” i Karolina zrezygnowały ze względów zdrowotnych.

Zapraszamy do zapoznania się z fotorelacją z wyprawy! Dziękujemy Ketino Sujashvili za gościnę, chłopakom z Bezpiecznego Kazbeku oraz Miszy Margiani, Nice Lebanidze oraz Alexowi Nadibaidze.

AKTUALIZACJA:

Z wielkim żalem i smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Pani Ani 31 stycznia 2023 roku. Jeszcze nie tak dawno mówiła, że chce wrócić na Kaukaz…